Liczba wyświetlanych wyników: 2

Growth hacking podstawą sukcesu w e-marketingu

Growth hacking, jak większość rewolucyjnych pomysłów, zrodził się z potrzeby młodych przedsiębiorców, aby przy ograniczonym budżecie oraz ogromnym apetycie na sukces firmy zmaksymalizować sprzedaż produktów lub usług. Swoje szerokie zastosowanie, dzięki nowym technikom i kreatywnym rozwiązaniom, znalazł w środowisku startupowym.

Co to jest growth hacking?

W Polsce wciąż niewielu specjalistów ds. marketingu internetowego używa terminu growth hacking, czyli hakowania wzrostu. Growth hacking zaczyna się tam, gdzie taktyka marketingowa spotyka się ze założoną strategią rozwoju produktu. Po raz pierwszy tego terminu użył Sean Ellis w 2010 roku, a rozpropagował go Andrew Chen. Termin odnosił się przede wszystkim do optymalizacji działań pod kątem niemalże każdego celu w internecie, czyli maksymalizacji konwersji zakupowych, budowania zasięgu, zwiększenia ilości kliknięć czy rejestracji kont. Growth hacking wyróżnia wyjątkowa skuteczność technik, które skutkują wzrostem współczynników e-commerce oraz pozyskania większej liczby klientów. Nie zakłada oczywiście wykluczenia płatnej reklamy, ale zdecydowanie preferuje metody wymagające minimalnych kosztów pozyskania klienta. A jakie kompetencje powinien mieć growth hacker? Po pierwsze, powinien biegle poruszać się w środowisku IT. Po drugie, mieć dobrze rozwinięty zmysł marketingowy.

specjalista ds marketingu internetowego

Źródło: http://yongfook.com/actionable-growth-hacking-tactics.html

Kanały i narzędzia growth hackingu

Dla osiągnięcia zakładanego celu, czyli najczęściej wzrostu sprzedaży, wykorzystywane są wszelkie kanały i narzędzia w obrębie internetu, które pozwalają łatwo i szybko dotrzeć do odbiorcy. Efektem może być zwiększona ilość wejść na stronę www, wzrost konwersji bądź poprawa wskaźnika e-commerce. Technika hackowania wzrostu to po prostu optymalizacja i intensyfikacja działań prowadzonych w sieci. Doskonale sprawdza się w przypadku działań prowadzonych w oparciu o serwisy społecznościowe, kiedy zależy nam na zwiększeniu liczby zarejestrowanych kont. Bardzo często wykorzystywane są rozwiązania innowacyjne i stosunkowo tanie, jak na przykład marketing wirusowy albo bardziej tradycyjne jak e-mail marketing.

specjalista ds marketingu internetowego

 

Źródło: http://www.slideshare.net/BryanFerguson/growth-hacking-10-keys-checklist

Jak wykorzystać growth hacking we własnej firmie?

Growth hacking ma na celu rozwinięcie własnego e-biznesu najprostszymi i najskuteczniejszymi sposobami. W obrębie internetu najlepszym przykładem jest przyspieszenie działania strony internetowej. Jeżeli chcemy zatrzymać potencjalnego klienta na stronie i przekonać go do zakupu oraz – co ważne – zatrzymać go przy marce na dłużej, musimy poczynić odpowiednie kroku. Idąc za ciosem, każdy klient może zostać growth hackerem, jeżeli odpowiednio zachęcimy go do polecania swoich usług znajomym naszego klienta lub potencjalnego klienta. Może to działać na zasadzie rozdawania bonusów w postaci rabatów czy gratisów za kazde polecenie.

Kliknij poniżej w „Polub tę stronę”, a będziesz zawsze na bieżąco informowany o nowych artykułach z mojego bloga.

Growth hacking znajduje swoje zastosowanie w e-mail marketingu, gdzie podtrzymujemy zainteresowanie klienta regularnymi, ale nienachalnymi mailami przypominającymi o ofercie. Bardzo skuteczne okazuje się wykorzystanie dostępnych informacji o użytkownikach, dzięki któremu mamy szansę spersonalizować przekaz reklamowy. Adresy mailowe pozyskamy informując odbiorcę o możliwości subskrypcji. Najlepiej, jeżeli informacja będzie dobrze wyeksponowana i znajdzie się na popularnych podstronach. Warto – w formie zachęty – podarować użytkownikom rabat lub gratis w zamian za subskrypcję.

Ważnym aspektem growth hackingu jest szukanie klientów dokładnie tam, gdzie się znajdują. Z danych na ich temat można wywnioskować, których kanałów społecznościowych używają oraz które serwisy mogą ich interesować. Z taką wiedzą można lepiej skonstruować przekaz reklamowy i dostosować ofertę do potencjalnych klientów.

Nic tak nie przyciąga nowych klientów, jak rekomendacja obecnych użytkowników. Dlatego warto chwalić się ich opiniami, certyfikatami czy nagrodami. Dodatkowo specjalista ds. marketingu internetowego przyciągnie nowych użytkowników dzięki oferowaniu bonusów, gratisów, rabatów na pierwsze zakupy. Jeśli taki klient stanie się wierny marce i poleci ją swoim znajomym, osiągniemy oczekiwane cele.

9 mitów o marketingu internetowym, w które wciąż wierzą firmy

Błędne przekonania i archaiczne myślenie o marketingu prowadzą do tego, że firmy nie wykorzystują dostatecznie szansy na rozwój. Dlaczego nie dostrzegają tego marazmu? Czy drukowanie kilkunastu tysięcy ulotek miesięcznie i przekonanie, że dobra strona internetowa z eksperckim blogiem to zbędny wymysł może wpłynąć na nierentowność firmy? Z pewnością nie zawsze. Są jednak marki i branże, które dzięki przemyślanym działaniom w sieci i atrakcyjnym kampaniom (niekoniecznie kosztującym kilkanaście czy kilkadziesiąt tysięcy) zwiększyły swoją popularność i rozwinęły biznes.

Oto lista 9 mitów, które muszą zostać obalone, aby firmy mogły się rozwijać i bez strachu inwestować w marketing internetowy.

MIT 1: Nic nie zastąpi ulotek

Czytelna strona i blog z pewnością nie wylądują zgniecione na śmietniku… Według IMedia aż 60% konsumentów odbiera markę korzystniej dzięki content marketingowi (Źródło). Śmietniki wypełnione zgniecionymi ulotkami, straszące przy wejściach do metra, sklepów, przejść podziemnych, centrum handlowych to symbole biznesowej niewiedzy, strachu albo ignorancji. Rozwój biznesu dzięki dobrej, wartościowej, przydatnej treści to działanie niedrogie, które powinno być realizowane w przemyślany, ciągły sposób. Jakie korzyści dają dobre treści? Oto kilka z nich:

  • Dodatkowy ruch na stronie – często wpływa na wzrost sprzedaży produktów;
  • Wyższa pozycja strony internetowej w wyszukiwarce Google – unikalne treści zostają doceniane przez wyszukiwarkę. Ich wysoka pozycja w wyszukiwarce sprawia, że potencjalni klienci po wpisaniu interesujących ich fraz łatwiej trafią na stronę firmy;
  • Pozycja doradcy, fachowca, eksperta – dobre, jakościowe treści sprawią, że marka lub firma będzie postrzegana jako ekspert w swojej dziedzinie. To oczywiste, że chętniej ufamy ekspertom, którzy udowodnią nam, że znają się na tym, co robią.
  • Marketing wirusowy, czyli o nas bez nas” – dobrą treść, atrakcyjną również wizualnie użytkownicy sieci chętnie polecają innym: lubią, udostępniają, dzielą się w social media. Co to oznacza dla firmy? Wieść o niej niesie się w naturalny sposób, bez postów sponsorowanych, drukowania kolejnych tysięcy ulotek…

MIT 2: Z internetu korzystają wyłącznie młodzi

W grupie wiekowej 45-54 jest 60% internautów, czyli ponad połowa osób w tym wieku. Co to oznacza dla marek i firm, które żyją w przekonaniu, że ich grupa docelowa nie korzysta z sieci? Tracą ogromną szansę dotarcia do potencjalnych zainteresowanych. Co więcej, nie inwestując w działania młodszych użytkowników, wykluczają samodzielnie możliwość „wychowania” sobie klientów.

specjalista ds marketingu internetwego

 

Źródło: http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2015/K_090_15.PDF

MIT 3: AdWords nie gwarantują odwiedzin

O ile korzystasz z usług naciągaczy, uczciwym specjalistom płaci się za kliknięcia. To jak dalej zachowa się klient, zależy już wyłącznie od treści i komunikatów obecnych na naszej stronie.

MIT 4: Użytkownicy traktują newslettery jak spam

Tylko pod warunkiem, że otrzymują je zbyt często. Jednak w rzeczywistości e-mail marketing należy do kanałów komunikacji o najwyższej stopie zwrotu – np. w Wielkiej Brytanii zysk wynosi średnio £38 z jednego wydanego funta! (IContact).

MIT 5: Twitter, Instagram, Pinterest  i Snapchat to melodia przyszłości

Czy na pewno warto lekceważyć liczbę użytkowników tych serwisów w Polsce? Odpowiednio: 2,7 mln, 2,3 mln, 1,5 mln realnych użytkowników (WhySoSocial) może stać się potencjalnymi klientami. Dzięki konkursom, grafikom, zdjęciom, snapom budujemy zaangażowanie użytkowników, wychowujemy lojalnych fanów marki i ostatecznie wpływamy na wzrost sprzedaży.

MIT 6: Facebook i Google+ nie sprzedają

specjalista ds marketingu internetowego

Źródło: http://www.marketingcharts.com/online/b2c-and-b2b-content-marketing-trends-compared-37444/

To prawda, że nie są bezpośrednimi narzędziami sprzedażowymi, jednak fakt, że Facebook jest najchętniej wykorzystywanym narzędziem do komunikacji w kanale B2C trudno zlekceważyć. Sprawdź sposoby komunikacji na Facebooku tutaj.

MIT 7: Jeżeli strona ma wysoką pozycję w Google, SEO nie jest konieczne

Czy na pewno konkurencja też nie pozycjonuje swojej strony? Osiągnięcie wysokiej pozycji w wyszukiwarce nie oznacza, że należy spocząć na laurach z pewnością, że ta pozycja jest pisana już firmie na zawsze albo przynajmniej na bardzo długo.
Kliknij poniżej w „Polub tę stronę”, a będziesz zawsze na bieżąco informowany o nowych artykułach z mojego bloga.

MIT 8: Internet przyjmie wszystko

Sieć nie jest obecnie słupem ogłoszeniowym, a internauci nie zniosą wszystkiego. Wręcz przeciwnie – błąd może kosztować wiele, a kryzys wizerunkowy w sieci to często pożar, który trudno zgasić. Warto zatem działać rozważnie i nie wdrażać planu kryzysowego.

MIT 9: Sukces równa się koniec działań marketingowych

Działania marketingowe, podobnie jak PR-owe, nie trwają tydzień, miesiąc czy nawet rok. To długofalowe, kontrolowane kroki, które należy sprawdzać, ulepszać, zmieniać. Sukcesy w postaci wzrostu pozycji w wyszukiwarce, wzrostu rozpoznawalności marki, wzrostu sprzedaży i zainteresowania produktami nie będą utrzymywać się w nieskończoność, jeśli zrezygnujemy z podjętych działań. Sukces działań marketingowych tkwi między innymi w ich regularności. Dlatego, też wartu optymalizować swoją stronę poprzez Growth Hacking